Puchar Polski dalej już bez Gryfa

Piłkarskie święto w Słupsku nie zawiodło. Gryf spisał się jako gospodarz, chociaż nie udało mu się sprawić niespodzianki i wyeliminować drugoligowego Górnika Łęczna. Mecz jednak trzymał w napięciu, a Słupszczanie pokazali charakter z którego dumni mogą być wszyscy mieszkańcy grodu nad Słupią. Nie zawiedli także kibice, którzy tłumnie stawili się na meczu, a najwierniejsi fani przez cały mecz dopingowali swoich zawodników.

Pierwsze dziesięć minut meczu przebiegały pod dyktando Gryfa, który wyglądał jakby to on grał w drugiej lidze. Słupszczanie grali odważnie, ale rozsądnie. Nie prowokowali niebezpiecznych sytuacji pod swoją bramką i starali się atakować. Przez pierwszych dziesięć minut Gryf stworzył sobie dwie dobre sytuacje do zdobycia gola, jednak zawodnikom ze Słupska zabrakło zimnej krwi do wykończenia akcji. Wówczas wyszło boiskowe ogranie zawodników z Łęcznej. W 11. minucie niefrasobliwe zagranie Krzysztofa Wańdzio w środku pola wykorzystał Marcin Stromecki, który przejął piłkę a następnie popędził w stronę bramki Gryfa, minął bramkarza i uderzył na pustą bramkę. Wańdzio, który popędził za napastnikiem gości był bliski wybicia piłki z bramki, jednak nie zdołał jej dogonić i jedynie musnął futbolówkę.

Po stracie bramki Gryfici nie cofnęli się do obrony. Wręcz przeciwnie, otwarcie podeszli do meczu i starali się nadal atakować. W efekcie już w 23. minucie dobrą akcję rozegrali Mikołajczyk i Piekarski. Pierwszy podawał do drugiego, a „Szopka” strzelał z ostrego kąta. Bramkarz Łęcznej jednak wybronił uderzenie. Chwile później w polu karnym Górnika znowu zawrzało. Tym razem jeden z zawodników Gryfa został podcięty i sędzia nie miał wątpliwości w podyktowaniu rzutu karnego, którego pewnie na gola zamieniły Damian Mikołajczyk.

Kolejne minuty gry to przewaga Gryfa, który mógł pozwolić sobie na więcej przy dość biernej postawie gości. W 27. i 29. minucie gospodarze przeprowadzili dwie groźne akcje, najpierw na bramkę gości strzelał Mikołajczyk a chwilę później Barnik.

Niestety w 33. minucie gry skuteczną akcję przeprowadzili Górnicy z Łęcznej. Akcja zaczęła się po stracie Barnika, piłka zagrana na skrzydło znalazła jednego z bocznych pomocników, po czym wyłożenie w pole karne wykorzystał Wojciechowski. Na tablicy pojawił się wynik 1:2 a Górnik zaczął grać pewniej.

W kolejnych minutach widać było przewagę Górnika i dobre wyszkolenie techniczne zawodników z Łęcznej. Trudności z odebraniem piłki najlepiej obrazuje fakt, że w siedem minut Gryfici dostali aż trzy żółte kartki.

W 43. minucie gry w pole karne Słupszczan z prawego skrzydła wpada Dominik Lewandowski, którego podcina Daniel Piechowski. Sędzia odgwizdał karnego, do którego podchodzi Wojciechowski. Napastnik Łęcznej jednak nie popisał się i przestrzelił karnego. W tej sytuacji Gryfici powinni pozwoli opaść emocją i uspokoić grę. Niestety stało się inaczej, zachęceni niepowodzeniem przeciwników rzucili się do ataku. W efekcie zostali skontrowani, a w zamieszaniu w polu karnym jeden z obrońców Gryfa trąca zawodnika Górnika i sędzia dyktuje kolejnego karnego. Tym razem szybko do piłki podbiega Krystian Wójcik i pewnym strzałem pokonuje Michała Kędzie. Chwilę później sędzia kończy pierwszą połowę gry.

Drugie czterdzieści pięć minut nie zaczyna się najlepiej dla gości, ponieważ już w 46. minucie żółtą kartkę dostaje Lewandowski, a Gryf ma rzut wolny. Piłkę w pole karne wrzucał Piekarski, a najwyżej do piłki wyskoczył Szmytkiewicz. Jednak bramkarz gości, Adrian Kostrzewski był na posterunku i bez trudu złapał piłkę. Chwilę później groźny atak Górnika, wyłożenie piłki tuż przed bramkę Gryfa i… na szczęście fatalne pudło napastnika z Łęcznej.

W 51. minucie groźnie zaatakował Gryf i był bardzo bliski strzelenia bramki kontaktowej. Dobre podanie na skrzydło dostał Joseph Amoah, który kapitalnie przyjął piłkę kierunkowo na klatkę piersiową. Obrońca ze Słupska odważnie wszedł w pole karne gości i wyłożył piłkę na siódmy metr od bramki. W zamieszaniu piłka najpierw została sparowana przez obrońcę Górnika, a dobitkę Daniela Piechowskiego niestety pewnie złapał bramkarz.

Kwadrans później kolejną sytuację miał Gryf, jednak tym razem słaby i niecelny strzał został wybity na rzut rożny. Stały fragment gry nie przyniósł jednak gospodarzom żadnej korzyści. Około 70. minuty tempo meczu nieco osłabło, a po zawodnikach obu drużyn było widać już trudy spotkania. W 68. minucie groźną sytuację stworzyli gospodarze, którzy wywalczyli rzut wolny z odległości 18 metrów. Jednak w mur uderzył Dąbrowski, który pojawił się na boisku w drugiej połowie zmieniając Nałęcza.

W końcówce spotkania Gryf miał jeszcze szansę na gola numer dwa, jednak piłkę z głowy Daniel Piechowskiego zdjął bramkarz z Łęcznej.

Ostatecznie Gryf przegrał na Zielonej 1:3, ale pokazał charakter i ducha walki. Jeżeli nasi zawodnicy będą tak grać w każdym meczu to możemy optymistycznie zapatrywać się na ten sezon w czwartej lidze.

Dopisała także frekwencja wśród kibiców, którzy tłumnie i żywo dopingowali Gryfitów. Nie zwiedli także najwierniejsi fani wspierający przez pełne 90 minut meczu.

– To był trudny mecz, przypłaciliśmy go kilkom kontuzjami i dużym wysiłkiem. Wygraliśmy i piłkarsko byliśmy lepsi, jednak zawodnicy Gryfa potrafili wygrywać z nami pozycje i lepiej radzili sobie w starciach fizycznych – powiedział po meczu na Zielonej Kamil Kiereś trener Górnika Łęczna.

Natomiast Grzegorz Bednarczyk, trener Gryfa nie krył zadowolenia z postawy swoich zawodników.

– Przegraliśmy, ale jako drużyna pokazaliśmy charakter. Górnik wykorzystał nasze błędy, jednak jestem dumny z moich zawodników, grali odważnie i z pełnym zaangażowaniem – mówił.

 

GALERIA Z MECZU DOSTĘPNA TUTAJ!