Z piekła do nieba. Gryf – Stolem 4:3

Od 0:2 po pierwszej połowie do 4:3 na koniec meczu. Od przespanych 45 min. do walki przez kolejne trzy kwadranse na całym boisku. Mecz ze Stolemem zapamiętamy jako powrót z piekła dla nieba.

Źle weszliśmy w mecz ze Stolemem. Gryfici byli ospali, brakowało agresji i determinacji, zupełnie jakby pierwsze pełne słońce tej wiosny w Słupsku rozpuściło zapał do gry. Stolem natomiast konsekwentnie dążył do strzelenia gola. Goście z Gniewina mieli więcej ochoty i pomysłu na grę. Efekt w 12. min. spotkania tracimy gola po błędzie obrony. Kolejne minut niestety nie przynoszą przebudzenia, Gryf gra bez wiary w siebie a Stolem naciska. W 45. min. po niezwykle kontrowersyjnej sytuacji z odległości ok. 3 metrów pada druga bramka dla gniewinian. Wszyscy na stadionie widzieli w tej sytuacji pozycję spaloną, widział ją też chyba sędzia główny spotkania, który konsultuje się z bocznym. Jednak ten nie podnosi chorągiewki w górę i gol zostaje uznany. Gryfici na przerwę schodzą w bardzo złych nastrojach.

Po przerwie zmiana stron i jakby wiatr zaczął wiać w żagle słupszczan a nie w ich oczy. Akcje naszego zespołu zaczynają się zazębiać, gramy lepiej choć do szczytu możliwości jeszcze daleko. Po niecałej godzinie gry faul w polu karnym, nasz zawodnik jest podcinany przez przeciwnika. Do piłki podchodzi Łukasz Stasiak, który pod nieobecność na boisku Rafała Bobrowskiego pełni rolę kapitana i robi to co do niego należy, pewnie wykonuje „jedenastkę” i daje gola kontaktowego. Mija kilka minut, a Łukasz Stasiak znowu wpisuje się na listę strzelców. Jest 2:2 i widać że Stolem stracił ochotę do gry, a Gryf idzie za ciosem. Naciskamy przeciwników, nie dajemy odpocząć. Dosłownie dwie minuty po wyrównaniu na 3:2 dla Gryfa strzela Tomasz Slusarz. Niestety przychodzi chwila kryzysu i zawahania. Gniewinanie widzą swoją szansę i w 82 min. strzelają gola wyrównującego. Gdy już wszyscy sądzili, że mecz zakończy się podziałem punktów na 4:3 strzela wprowadzony po przerwie Marcjan Majcher. Gryf wygrywa po niesamowitym spotkaniu, w którym był już w piekle a zdołał wejść do nieba.